Jestem mężczyzną wychowanym bez ojca. Nie, nie odszedł od nas, jak byłem mały, czy też umarł, zostawiając zapłakaną żonę i dzieci. Wszystko wygląda inaczej, choć przeczuwam, że nie jestem jedynym facetem w podobnej sytuacji.
Mój ojciec zajmował się sportem. To było jego życie. I nagle, w jego życiu pojawiło się dziecko. Nie wiem, czy nie był gotów, czy wolał po prostu jeździć po kraju, czy coś innego go nie trzymało w domu. Tego się prawdopodobnie nie dowiem. Mógłbym wmawiać sobie, że chcę poznać zaplecze historyczne tej historii. Tak przecież robię z innymi przypadkami, które napotykam na swojej drodze... W tym jednak przypadku nie chcę się do tego zabierać. Nie mam ani ochoty, ani nie widzę sensu.
Tak naprawdę muszę wyjść od stwierdzenia, że nie czuję do niego jakiegokolwiek przywiązania. Mógłby dla mnie nie istnieć, a podejrzewam, że nic by się nie zmieniło. Bo skoro już teraz łapie mnie emocjonalny ból serca, kiedy ktoś opisuje, jakiego to dobrego ma ojca... Czuję, że też tak bym chciał. Gadać o męskich rzeczach, razem wybierać się gdzieś, gdziekolwiek... Nawet razem przeklinać!
Przez to odtrącenie czuję się inny. Nie mówię, że gorszy. Ale moje relacje z rodzicami są odmienne, niż w przykładowej, idealnej rodzinie. Przez to, że jesteśmy dla siebie obcy z rodzicielem, matka też jest pod presją. Oboje są strasznie wymagający z minimalnymi do bólu oznakami radości z posiadania takiego, a nie innego pierworodnego.
Myślałem nad zmianą nazwiska. Przecież i tak niewiele mnie łączy z tymi ludźmi. Właściwie to jedynie brat i babcia. O nich mogę powiedzieć bez zawahania, że są moją rodziną...
_________________________________________
♫ Black Stone Cherry - Things My Father Said
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz