Ostatnio popularnymi wpisami są...

2010-01-21

Happy? End?

Nie lubię bieli. Ten kolor mnie odrzuca. Jest bardzo inwazyjny. Bardziej niż czerwony - bo nie dość, że ten się już "oklepał", to jakby wyblakł. Nie ma już krwistoczerwonych róż, usta kobiet nie są w odcieniu karminu, czerwone wino nie jest już smaczne, a samochody? Czerwone, banalne punta i inne "miejskie" auta smęcą sobie powolutku, spalając śmieszne ilości paliwa. A biel jest jeszcze gorsza.

Zaplanowałem podpisać dziś umowę z pewnym operatorem na bezprzewodowy dostęp do Internetu. Dzień był zaplanowany w góry i absolutnie nic nie mogło go zaburzyć. Nie miało prawa. Chyba, że jest się seksownym rudzielcem z uroczym uśmiechem i hipnotyzującymi oczyma.
Spotkałem się z nią z godzinnym opóźnieniem. Szukaliśmy...
... modem...
... miły sprzedawca...
... rozmowa telefoniczna...
... "Mogę zobaczyć pana dowód?"...
... i tak naprawdę z samego podpisywania umowy nie potrafię wyciągnąć oprócz paru drobnych rzeczy ważnych informacji.
Potem udaliśmy się po jej biustonosz. Zakup okazał się trafny. Ze zdobyczą wróciliśmy do Złotych Tarasów. Tam zjedliśmy podwójne frytki. Nie wiem, czy myślała o tym samym, ale ja miałem przed oczyma jej usta dotykające moich tak delikatnie, jak to tylko możliwe i inne myśli powoli odpływały w nicość. Zabrałem więc ją do podziemi, do jednego z tych miejsc, które było mi obce, zanim poznałem ją. Schody na przystanek.
Było to w rejonach poprzedniej intymnej wizyty, koło naszego PERONU 4-EGO. Chwyciłem ją, tym razem zapominając o delikatności. Raz po raz wymienialiśmy się pocałunkami. Musieliśmy być dość ciekawym widokiem, bo za drzwiami zebrała się grupka sześciu policjantów. Zapewne czekali, aż pójdziemy, chcąc zapalić, ale jakoś nie miałem ochoty zmieniać miejscówki. Niemniej w pewnym momencie zadzwoniła jej babcia.
Zaraz będzie musiała jechać do domu. Przeczuwałem, że to może być jedyna okazja - skierowaliśmy się do przejścia dla personelu koło wyjścia awaryjnego Złotych Tarasów.
Tam, obok drzwi na zaplecze H&M, przyparłem ją do ściany. Pomyślałem, że tym razem pokażę jej, jaki jest ten ostrzejszy element mnie, Przedostatniego. Kiedy dzwonek znów zabrzmiał, postanowiłem ją trochę torturować. Ukląkłem więc przed nią i zacząłem całować jej brzuch, drapiąc ją od pleców po biodra.

Ostatni, słyszysz mnie? Wiesz, co mnie zawsze rozwala emocjonalnie i sprawia, że przeklinam wszystko, na czym stoi ten świat? Kiedy słyszę, że jestem miłym kolesiem i niejako dlatego dziewczyna nie może lub nie chce być razem.

"Przedostatni? Wiesz, naprawdę dobrze całujesz. Niesamowicie dotykasz dziewczynę, ale...". Wzięła oddech. "Nie możemy tego już powtórzyć.". I w tym momencie wróciły wszystkie bolesne wspomnienia związane z podobnymi sytuacjami. Szybko jednak wykpiłem je w duchu. Wtedy mi zależało znacznie bardziej.
Przeszliśmy parę metrów.
Czy na pewno mi zależało bardziej? Nie. Prawda, zależało wtedy. Zależało mi jednak i teraz. Ale teraz czułem się inaczej. Bałem się, że ją... stracę?
"Nie mów, że po tych spotkaniach płaczesz." - wypaliłem. Potem pomyślałem, że musiało to zabrzmieć naprawdę głupio. Ostatnią jednak rzeczą, o jaką mi chodziło, było ranienie jej.
Kurwa, zależało mi na niej! Proszę, nie mów, że jestem dla Ciebie obciążeniem psychicznym. Nie mów, że w nocy płaczesz, bo wcześniej całowałem Twoją szyję tak, jakbym chciał wytatuować poematy opiewające Twoją nieskazitelność. Poczułem się chujowo i kompletnie straciłem język w gębie.
Ale prawie w tym samym momencie poczułem, że zaczynam się uspokajać. Chciałem dobrze i miałem nadzieję, że to zrozumie. Bo inaczej, niż tymi pocałunkami, nie potrafię wyrazić wdzięczności, że pojawiła się w moim życiu.

Widziałem ją. Była ubrana w piękną suknię. To nie była zwykła biel. To było światło gwiazd, które porzuciły niebo, by móc być z Nią. Wiedziały, co robią - bez Niej, nie były aż takie piękne. Miała przechyloną lekko głowę i uśmiech lekki, jakby przelotny, nieuchwytny. Ogólnie, sceneria nierealna i tak bardzo urzekająca, że...
... otworzyłem oczy. Spojrzałem na szarą szybę autobusu. Szron na oknie odgradzał mnie i resztę pasażerów od świata zewnętrznego. Podniosłem rękę i zacząłem ryć w oknie litery.

V

N

V

Może ktoś domyśli się, o co chodzi. Może poprawnie rozszyfruje ten skrót, który od dłuższego czasu mi przyświeca. Za zwycięstwo, aby zemsta nigdy nie przysłoniła nam oczu, zabierając świetlaną przyszłość. A jeśli chodzi o przyszłość - zamierzam coś z nią zrobić. I może nie będę z nią, ale nie zamierzam kisić się w związku, w jakim obecnie utknąłem.
Za zwycięstwo, Ostatni. Wiem, że będzie trudno, ale nie chcę, żeby tak dużo osób przeze mnie cierpiało.

[Tekst chaotyczny. Nawet w parę dni "po" czuję emocje, które mi wtedy towarzyszyły. A czuję, że to jeszcze nie koniec rewelacji.]
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
♫ Poets of the Fall - Diamonds For Tears

2 komentarze:

  1. na pewno nie jesteś i nie byłeś dla niej obciążeniem. jesteś dla niej bardzo ważny, więc na pewno nie chciała Cię też rozwalić emocjonalnie tym co powiedziała.
    zrobiła to dlatego, że kiedyś obiecała Ci rozróżnić fizyczy pociąg od czegoś więcej. ale chyba się po drodze zgubiła.
    dlatego powiedziała to, co powiedziała. chciała uświadomić Ci, że czuła się w zaistniałej sytuacji bardzo nie fair i, że ją to bolało.

    Victory Not Vengeance

    ~bardziej ludzka wampirzyca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochujesz się, toniesz. I ulegasz w słodkiej pewności, że to Cię nie ominie.

    OdpowiedzUsuń