Ostatnio popularnymi wpisami są...

2011-01-25

Ostatnie dni? (2)

Naprawdę muszę być głupi. Po co grzebać się w czymś, co nadal sprawia mi przykrość? No ale powiedziałem, że będę opisywał listopad, więc nie mogę teraz się wykręcić. Muszę jeszcze raz przebrnąć przez to... piekło.

Nie pamiętam, który był to dzień listopada. Wiem za to, że to był czwartek. Tak przynajmniej mi się wydaje. I że też człowiek takie nieistotne szczegóły pamięta...

Ogólnie, pamięta się o tym, co chce się wyrzucić z pamięci, a to, co dla nas ważne i istotne gubi się w zakamarkach umysłu. Ale dosyć z tą dygresją, nawet jeśli jest ona szalenie trafna.

... a może to nie był czwartek, a 13. dzień miesiąca? Ten bardzo pechowy...
Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. I gdybym mógł, cofnąłbym czas - nawet jeśli miałbym to zrobić gołymi rękoma, zużywając całą swoją energię, napinając każdy mięsień i spalając się przy tym...
 ... chociaż z drugiej strony, może to czegoś nas nauczyło?

Tego dnia, tego wieczoru, poczułem dziwne uczucie. Gdzieś w środku, coś po cichutku kiełkowało. Strach? Być może, choć zdawałem sobie sprawę, że przecież moje zachowanie jest irracjonalne. Przecież Dziewczyna może wyjść do swoich znajomych na imprezę, kiedy tylko chce. Przesadzam, powinienem się opamiętać.
Ale w pewnym momencie "chora" zazdrość wygrała ze mną w tej nierównej walce. Zadzwoniłem do niej. Zapytałem, co słychać. Usłyszałem, że domówka jest całkiem udana. Ponad sto osób, alkohol się leje, zabawa ponad wszystko. Trochę po tym telefonie się uspokoiłem. "Widzisz? Wszystko jest w jak najlepszym porządku." Kiełkowanie ucichło.

Była pijana, a myślała o "tym" już od dłuższego czasu. On, nie dość, że również był po wpływem, to jeszcze rzuciła go dziewczyna. Cóż za świetne wytłumaczenie, czyż nie?
"Robiła to w męskiej ubikacji, jak jakaś dziwka. Jak te puszczalskie, szesnastoletnie panienki, na imprezach, po paru piwach..."
Nie, moja Dziewczyna nie jest dziwką, nie jest łatwa, i w ogóle, kurwa mać, nikt nie ma prawa tak o niej mówić!!

Powiedzmy więc, że była to końcówka drugiego tygodnia listopada - oto umiejscowienie w czasie. Żyliśmy sobie, jak gdyby nigdy nic. Ale teraz to w niej coś kiełkowało. Coś, co truło ją od środka. Żłobiło cienie na jej twarzy. Wykrzywiało uśmiech. Coś się działo, a ja nie wiedziałem, gdzie się pali, gdzie się sypie.
_________________________________________
♫ Normalsi - Patologia

PS. I co z tego, że chaotyczny jest ten post? Nie potrafię powstrzymać drżenia rąk, nie potrafię się teraz odnaleźć w samym sobie. A to nie koniec historii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz